W naszym kraju zasoby węgla kurczą się z każdym rokiem i trzeba go wydobywać z coraz głębszych pokładów. To jest nie tylko niebezpieczne, ale i nieopłacalne. Warto zatem przyjrzeć się bliżej statystykom wydobycia węgla i planom z nim związanym.
W Polsce węgiel kamienny jest wydobywany w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym (GZW) i Lubelskim Zagłębiu Węglowym (LZW). Do 2000 roku eksploatowano jeszcze złoża w Dolnośląskim Zagłębiu Węglowym (DZW). Obecnie polskie spółki wydobywające węgiel zatrudniają łącznie 83,2 tys. osób, a zatem są dość istotnym pracodawcą w skali kraju. W samym tylko styczniu 2020 roku polskie kopalnie wydobyły łącznie 5,2 mln ton węgla, a sprzedały 4,1 mln ton. To i tak jest dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę fakt, że na koniec stycznia 2020 roku zapas węgla na przykopalnianych hałdach wynosił 6,3 mln ton.
Wydobycie węgla w Polsce – plany a rzeczywistość
Wydobycie węgla w Polsce staje się coraz bardziej nieopłacalne. Od stycznia do listopada 2019 roku branża górnicza zanotowała stratę wynoszącą prawie pół miliarda złotych. Z jednej strony dużym problemem są rosnące koszty wydobycia i zatrudnienia, a z drugiej – duża konkurencja ze strony zagranicznego węgla. Jego import był rekordowy w 2018 roku, gdy sprowadzono do Polski 19,3 mln ton węgla. W 2019 roku importu było nieco mniej, ale i tak osiągnął on poziom 14,9 mln ton. Najwięcej węgla sprowadzamy z Rosji (66%), a na drugim miejscu jest Australia (11%). Zagraniczny węgiel stanowi dużą konkurencję dla polskich kopalń, bo jest po prostu tańszy.
Problemy z sektorem węglowym nie są jednak niczym nowym w Polsce. Jego wydobycie spada w naszym kraju od 40 lat. Co gorsza, najczęściej plany wydobycia węgla kamiennego znacznie odbiegają od rzeczywistości. Na przykład w 2000 roku zakładano 195 mln ton, a wydobyto 102 mln ton. W 2010 roku rząd planował zwiększenie wydobycia ze 147 do 162 mln ton, jednak kopalnie wypracowały tylko 76 mln ton. Z danych GUS wynika, że w 2019 roku wydobycie węgla osiągnęło poziom 61,8 mln ton, gdy tymczasem planowano 65,5 mln ton. Na 2020 rok Ministerstwo Aktywów Państwowych planuje wydobycie węgla na poziomie przekraczającym nieco 60 mln ton. Czas pokaże, czy to realne założenie.
Węgiel w Europie
Redukcja wydobycia węgla to trend obserwowany w Unii Europejskiej już od lat. Co więcej, niektóre państwa już zrezygnowały w ogóle z węgla kamiennego. Austria zdecydowała o tym już w 1965 roku, Holandia – w 1976 roku. Do tego grona w 1990 roku dołączyła Irlandia, a 2 lata później – Węgry, Belgia i Szwecja, natomiast w 1999 roku – Chorwacja. W 2003 roku z węgla kamiennego zrezygnowała Rumunia, rok później – Francja i Serbia. Na taki sam krok zdecydowała się Bułgaria w 2013 roku, a potem Włochy (2015 rok). W 2018 roku decyzję o rezygnacji z wydobycia węgla podjęły Niemcy i Hiszpania. W wielu innych krajach (np. Czechy, Wielka Brytania, Ukraina) węgiel właśnie się kończy. Na tym tle jesteśmy wręcz potentatem w wydobyciu w Unii Europejskiej. Jednak wkrótce to się skończy.
Prognozy wydobycia węgla
Wszędzie w Europie powód odchodzenia od węgla jest przede wszystkim ekonomiczny. Coraz więcej państw nie chce już dotować nierentownego górnictwa. W Polsce jest podobna sytuacja. W najbliższych 20 latach wydobycie węgla w naszym kraju spadnie według planów rządu o 35% i w 2040 roku może już wynosić tylko 40 mln ton. W rzeczywistości jednak wydobycie może być jeszcze mniejsze. Jeśli utrzyma się trend spadkowy z ostatnich 30 lat, w 2040 roku mogą zostać zamknięte ostatnie kopalnie węgla w Polsce.
Czy Polska ma alternatywę?
Z jednej strony spadające wydobycie węgla i rosnący koszt takich działań, a z drugiej – nacisk międzynarodowych instytucji i opinii publicznej każą się zastanowić, czy Polska ma sensowną alternatywę dla węgla. Taką alternatywą są bez wątpienia Odnawialne Źródła Energii (OZE). W 2019 roku maksymalne zapotrzebowanie na moc wyniosło 26,5 GW. 49,27% energii wyprodukowały elektrownie na węgiel kamienny, natomiast 20,93% pochodziło z OZE. Warto dodać, że w lutym 2020 roku polskie elektrownie wiatrowe wyprodukowały najwięcej energii elektrycznej w historii – 2,1 TWh.
Oczywiście trudno wymagać, żeby Polacy stawiali na swoich działkach wiatraki. Mogą jednak produkować prąd, montując panele fotowoltaiczne. W 2019 roku moc takich instalacji wzrosła w Polsce aż o 163,8%, przekraczając łącznie 1 GW. W 2020 roku może być jeszcze lepiej. Rząd chce wydać 600 mln zł w ramach programu Mój Prąd. Na zakup i montaż mikroinstalacji fotowoltaicznych można otrzymać dofinansowanie w kwocie do 5 tys. zł. Do tego pomoc w formalnościach związanych z dofinansowaniem fotowoltaiki zapewniają coraz częściej firmy zajmujące się montażem paneli (np. STILO ENERGY). O tym, że fotowoltaika to bardzo dobry i tani sposób produkowania prądu, świadczy również to, że montażem paneli interesują się także duże firmy energetyczne. Przykładem jest PGE Energia Odnawialna, która przy elektrowni w Bełchatowie chce postawić panele fotowoltaiczne na powierzchni 100 hektarów.
Przez dziesięciolecia węgiel był określany jako polskie złoto. Dziś to, niestety, coraz większy ciężar dla polskiej gospodarki i dla środowiska naturalnego. Wszystko wskazuje na to, że nie ma innej drogi, jak rezygnacja z wydobycia węgla ze względów ekologicznych i ekonomicznych. To oznacza, że coraz ważniejszą rolę w produkcji energii będą odgrywać OZE.
Tekst zewnętrzny. Artykuł partnera