Jedni uważają, że związki bez ślubu są mniej stabilne, ponieważ brak formalnych zobowiązań ułatwia rozstanie. Inni wskazują, że jeśli związek nieformalny opiera się na głębszym uczuciu, może być tak samo trwały jak małżeństwo, a nawet trwalszy od niego, jeśli zostało ono zawarte pod wpływem presji społecznej. Nie ma jednak jednoznacznych badań na ten temat, więc trudno to zweryfikować. Można jednak z pewnością stwierdzić, że brak ustawowych regulacji konkubinatu sprawia, że rozliczenia między konkubentami po zakończeniu związku stają się prawnym wyzwaniem. Jeżeli małżeństwo miało rozdzielność majątkową, to nie ma żadnego problemu, jeżeli wspólność – to sąd dzieli wspólny majątek mniej więcej na pół, ewentualnie nakazuje jednej ze stron dopłatę.
A jak wyglądają rozliczenia między konkubentami? Tutaj nie chroni ich żadna specjalna instytucja prawa rodzinnego. O wszystko muszą walczyć i udowadniać swoje racje. Jak zatem wyglądają rozliczenia w niesformalizowanym związku i czy nakłady na prowadzone gospodarstwo rodzinne to tylko te o charakterze finansowym? Zobaczmy, jak to wygląda i co na ten temat uważa Sąd Najwyższy.
Brak legalnej regulacji konkubinatu to wielki problem
Trudno znaleźć nie tylko ustawową definicję konkubinatu, ale też jakiekolwiek regulacje, które odnosiłby się jednoznacznie do tej instytucji. W polskim prawie nie istnieją przepisy normujące ten rodzaj związków. Przez to partnerzy nie mają tych samych praw co małżeństwa, na przykład w kwestii wspólności majątkowej czy dziedziczenia. Rozliczenia między konkubentami po rozstaniu muszą przez to opierać się na ogólnych przepisach prawa cywilnego. Co prawda, sposób zarządzania wspólnymi finansami można uregulować w umowie partnerskiej, ale mało kto, będąc w miarę szczęśliwym związku, przejmuje się takimi rzeczami. Tak samo jak do rzadkości należą sytuacje, w której jedna strona zbiera wszystkie paragony i faktury zakupowe, aby w razie rozpadu związku móc udowodnić, ile druga strona powinna mu zwrócić.
Próbując scharakteryzować omawiane pojęcie, można wskazać, że konkubinat to niesformalizowany związek, tj. nie jest usankcjonowany prawnie (w urzędzie stanu cywilnego) ani religijnie (w Polsce najczęściej chodzi o wiarę chrześcijańską), mimo że przypomina małżeństwo pod względem wspólnego pożycia. Partnerzy mieszkają razem, prowadzą wspólne gospodarstwo domowe i wychowują dzieci. Często też decydują się na wspólne większe inwestycje, takie jak zakup mieszkania (w tym wspomagając się wspólnym kredytem hipotecznym) czy samochodu.
Konkubenci nie są objęci wspólnością majątkową i nie dziedziczą po sobie ustawowo. Nie mają również wobec siebie ustawowych obowiązków alimentacyjnych i nie korzystają z przywilejów podatkowych. Prawnie są niemalże dla siebie obcymi osobami. Przez to po rozpadzie związku, rozliczenia majątkowe są skomplikowane i opierają się na ogólnych przepisach Ustawy z 23 kwietnia 1964 roku – Kodeks cywilny (dalej: kc) – w szczególności chodzi o przepisy w przedmiocie bezpodstawnego wzbogacenia.
Brak regulacji oznacza, że po rozpadzie związku nie można dzielić wszystkiego na pół, jak to ma miejsce przy podziale dobytku małżonków mających wspólność majątkową. Każdy z konkubentów zachowuje własność tego, co formalnie należy do niego. Problem powstaje jednak wtedy, gdy jeden z partnerów ponosił koszty związane z majątkiem drugiego (np. jeden partner kupił mieszkanie, a drugi opłacił całe jego wykończenie) lub gdy wspólnie podjęli się większej inwestycji (np. budowy domu na gruncie należącym do jednego z nich).
W jaki sposób przeprowadzić rozliczenia między konkubentami?
Warto zacząć od stanowiska Sądu Najwyższego (SN). Należy bowiem mieć na względzie, że idąc do sądu, nawet rejonowego, można mieć pewność, że nie będzie opierał się on na orzecznictwie innych sądów rejonowych czy okręgowych, a sięgnie właśnie po linie orzeczniczą Sądu Najwyższego.
Kwestię rozliczeń między konkubentami poruszył SN w postanowieniu z 25 czerwca 2025 roku (sygn. akt: I CSK 969/25). Stwierdził on wówczas, że dominującym w judykaturze stanowiskiem jest założenie, iż do rozliczenia konkubinatu, w tym nakładów dokonanych przez konkubentów na majątek jednego z nich, mają zastosowanie przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu. Dodał przy tym, że czynienie nakładów na tworzoną wspólnie niesformalizowaną rodzinę nie może się ograniczać jedynie do nakładów finansowych związanych z uzyskiwaniem zarobków pozwalających funkcjonować rodzinie. Jakkolwiek uznać je należy za istotne, tak też przez czynienie nakładów należy rozumieć również takie czynności jak pomoc w prowadzeniu domu, w wychowaniu dzieci, pomoc w działalności gospodarczej itd. Istotne w tego typu sprawach jest to, czy konkubenci posiadają dzieci. Każda relacja – sformalizowana instytucjonalnie czy też nie – nie jest zakładana z odgórnym założeniem ulegnięcia szybkiemu rozpadowi, zwłaszcza jeśli podjęto decyzję o wspólnym posiadaniu potomstwa.
Następnie SN podniósł, że jeżeli zwrot bezpodstawnego wzbogacenia ma nastąpić w pieniądzu, to w razie uwzględnienia powództwa zasądzeniu podlega zwrot aktualnego wzbogacenia, przez co należy rozumieć, zgodnie z art. 405 w zw. z art. 316 Ustawy z 17 listopada 1964 roku – Kodeks postępowania cywilnego i stosowanym w drodze analogii art. 363 § 2 kc, zwrot wzbogacenia istniejącego w chwili wyrokowania.
Ponadto roszczenie o zwrot nienależnego świadczenia staje się wymagalne w terminie, w którym powinno być spełnione zgodnie z art. 455 kc. Zobowiązanie z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia jest bezterminowe, zatem zwrot korzyści uzyskanej z tego tytułu powinien nastąpić przy uwzględnieniu regulacji przewidzianej w art. 455 kc – niezwłocznie po wezwaniu dłużnika do zwrotu bezpodstawnego wzbogacenia.
Powyższe orzeczenie pokazuje, że główną instytucją prawną, z jakiej należy korzystać przy rozliczeniach między konkubentami, jest bezpodstawne wzbogacenie. Przy czym nie tylko same nakłady finansowe mają znacznie. Związek nieformalny w praktyce nie różni się od małżeństwa, więc istotne jest rozliczenie nakładów w postaci prowadzenia gospodarstwa domowego, wychowywania dzieci czy też pomocy w prowadzeniu działalności gospodarczej drugiego z partnerów.
Jakie jeszcze zasady rozliczeń możemy wyróżnić?
W wypadku par niesformalizowanych, które nie zawarły umowy o partnerstwie, prawo nie wskazuje na jeden mechanizm rozliczenia. W braku takiej szczególnej regulacji podstawą żądań konkubentów są przepisy ogólne kc. Oprócz bezpodstawnego wzbogacenia można wskazać również przepisy dotyczące:
- świadczenia nienależnego z art. 410 kc,
- roszczenia z tytułu nakładów na cudzą rzecz z art. 226–231 kc.
Jak już wspomniano, najczęściej sądy opierają swoje rozstrzygnięcia na konstrukcji bezpodstawnego wzbogacenia, uznając, że jedna ze stron wzbogaciła się kosztem drugiej, a wzbogacenie to nie znajduje uzasadnienia w żadnym przepisie prawa ani umowie. Pozostałe konstrukcje prawne są stosowane jedynie uzupełniająco.
Jaka jest istota bezpodstawnego wzbogacenia?
Istotą bezpodstawnego wzbogacenia jest uzyskanie korzyści majątkowej kosztem innej osoby bez podstawy prawnej, co z kolei rodzi obowiązek zwrotu tej korzyści lub jej równowartości. Wzbogacenie to może nastąpić przez działanie, zaniechanie lub nawet przypadkiem, bez względu na winę czy świadomość stron. Idealnym przykładem jest wykończenie domu konkubenta ze swoich środków, kiedy po rozstaniu właściciel nieruchomości każe się tej osobie wyprowadzić.
Jak czytamy w art. 405 kc: kto bez podstawy prawnej uzyskał korzyść majątkową kosztem innej osoby, obowiązany jest do wydania korzyści w naturze, a gdyby to nie było możliwe, do zwrotu jej wartości. W związku z powyższym – aby roszczenie oparte na tej podstawie mogło zostać uwzględnione – konieczne jest wykazanie trzech przesłanek:
- uzyskania korzyści majątkowej – np. zwiększenia majątku, uniknięcia wydatku lub zaciągnięcia długu;
- uszczuplenia majątku drugiej strony – czyli poniesienia wydatku lub wykonania pracy bez wynagrodzenia, która w praktyce wzbogacił partnera, np. położenie parkietu i płytek w domu konkubenta;
- braku podstawy prawnej – konkretne nakłady nie zostały dokonane na podstawie umowy (np. umowy zlecenia, pożyczki, darowizny itd.), przepisów prawa (np. alimenty) lub innego tytułu, który usprawiedliwiałby uzyskaną korzyść.
Przesłanki są w miarę zrozumiałe, gorzej jest jednak z udowodnieniem ich wystąpienia. Największym wyzwaniem w sprawach dotyczących rozliczeń między konkubentami jest dowiedzenie dokonania faktycznych nakładów oraz zamiaru ich ponoszenia. Partnerzy prowadzący wspólne gospodarstwo domowe działają w zaufaniu i nie zawierają między sobą żadnych umów ani nie zachowują rachunków (nie dokumentują wydatków). Następnie po rozstaniu jedna ze stron twierdzi, że poniosła znaczne nakłady na składnik majątku, który prawnie należy do drugiej strony, np. płaciła raty kredytu hipotecznego. Druga strona z kolei uznaje, że wydatki te miały charakter darowizny albo były wynagrodzeniem za inne świadczenie, np. w zamian za możliwość mieszkania w lokalu partnera, konkubent zobowiązał się do spłacania rat kredytu hipotecznego (tj. w ramach „czynszu”).
Sądy w takich sprawach nie mogą polegać wyłącznie na zeznaniach i wyjaśnieniach stron oraz świadków, potrzebują „twardych” dowodów, najlepiej z dokumentów. Takimi dowodami są potwierdzenia przelewów, faktury, umowy kredytowe czy inne umowy cywilnoprawne zawarte przez strony. Istotne jest także ustalenie, czy partner ponosił wydatki z zamiarem bezpłatnego świadczenia na rzecz drugiego, czy też z oczekiwaniem wzajemności. W orzecznictwie sądów powszechnych ukształtował się pogląd, zgodnie z którym jeżeli jeden z konkubentów ponosił koszty związane z majątkiem drugiego z zamiarem trwałego ukształtowania wspólnego miejsca zamieszkania, może dochodzić zwrotu tych nakładów na podstawie art. 405 kc.
Rozliczenia pomiędzy konkubentami a wspólny kredyt
Dla banków nie ma znaczenia, kto zaciąga wspólny kredyt. Liczy się zdolność kredytowa oraz możliwość wyegzekwowania spłaty przynajmniej od jednego współkredytobiorcy (odpowiedzialność jest tutaj solidarna). Jak zatem w takich wypadkach rozliczać kredyt?
Jeżeli konkubenci zdecydowali się na zakup mieszkania lub gruntu i budowę domu oraz wspomagali się kredytem hipotecznym, to sprawa jest w miarę prosta. Oboje partnerzy są wówczas współkredytobiorcami i współwłaścicielami nieruchomości. Każdemu z nich przysługuje udział w prawie własności – najczęściej w częściach równych (1/2), chyba że akt notarialny stanowi inaczej. W przypadku rozpadu związku możliwe są dwa scenariusze:
- zniesienie współwłasności – poprzez sprzedaż nieruchomości i podział uzyskanej kwoty między konkubentów,
- przejęcie udziału jednego partnera przez drugiego – w zamian za spłatę równowartości wkładów drugiego partnera oraz przejęcie całego zobowiązania kredytowego (oczywiście za zgodą banku).
O wiele gorzej sprawa wygląda, gdy partnerzy wspólnie budują dom na gruncie należącym tylko do jednego z nich. Zgodnie z art. 48 kc, budynek stanowi część składową gruntu, a więc do partnera będącego jego właścicielem należy również budynek. Drugi z partnerów, który „finansował budowę” (a w rzeczywistości spłacał kredyt na budowę), nie nabywa żadnych praw rzeczowych do nieruchomości. Może jednak dochodzić zwrotu nakładów na podstawie art. 405 kc (tj. z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia), o ile wykaże, że nie spłacał kredytu w celu darowania korzyści drugiemu.
Niestety w relacji z bankiem oboje partnerzy są jednakowo zobowiązani do spłaty kredytu. To oznacza, że bank może żądać całości długu od każdego z nich, niezależnie od tego, kto faktycznie korzysta z nieruchomości. Jeśli jedna osoba przestanie spłacać raty, druga ponosi pełną odpowiedzialność za terminowe regulowanie zobowiązania. Tutaj już strony muszą się dogadać co do przejęcia całego kredytu, inaczej sprawa może trafić do sądu.