Tło strzałki Strzałka
0 0
dni
0 0
godz
0 0
min
0 0
sek

Błędna porada w internecie – czy ktoś za nią odpowiada?

Nasz ekspert:
Artykuły autora

Wielkość tekstu:

Internet to istna kopalnia wiedzy. Jednak nie zawsze tej rzetelnej i przydatnej. Fakt, że każdy może założyć swój profil na forum lub w social mediach i stworzyć swojego bloga, oznacza, że w sieci znajdziemy zarówno treści uczciwe i przydatne, jak i te niemające żadnego odbicia w rzeczywistości. Co gorsze, wiele osób próbuje zarobić, sprzedając swoją „wiedzę”, samemu jej nie posiadając lub czerpiąc ją z niesprawdzonych źródeł. Ból głowy? Potrzeba więcej lewoskrętnej witaminy C. Nieprzyjęty mandat? Do 8 lat pozbawienia wolności. Porad tego typu jest w internecie masa. Niestety ludzie często zamiast udać się do specjalisty, wolą sprawdzić 3 pierwsze pozycje w Google i przyjąć to jako pewnik, co może mieć czasem opłakane skutki. Czy w takim wypadku błędna porada w sieci może rodzić odpowiedzialność po stronie jej autora?

Błędna porada w sieci – kto jest za nią odpowiedzialny?

Nie przesądzając jeszcze, czy za niewłaściwe porady w sieci można zostać obciążonym odpowiedzialnością, zastanówmy się, kto w ogóle mógłby zostać pozwany w razie powstania szkody w majątku lub zdrowiu osoby, która taką radę otrzymała. W końcu internet pozwala na wiele konfiguracji przy publikacji. Jest autor porady, właściciel strony, założyciel forum czy w końcu podmiot będący właścicielem serwera (hostingu).

Co do zasady dostawcy usług hostingowych, podmioty prowadzące fora lub strony internetowe, na których publikować może każdy (np. Facebook), nie ponoszą odpowiedzialności za treści publikowane przez ich użytkowników. Prawo jednoznacznie zwalnia ich z odpowiedzialności za wszelkie materiały, jakie zostaną opublikowane.

Jest to podejście jak najbardziej racjonalne. Biorąc pod uwagę miliony internautów w samej Polsce, trudno byłoby takim podmiotom jak np. Meta, Google kontrolować każdy wpis, zdjęcie, grafikę czy nagranie i weryfikować je pod kątem zgodności nie tylko z prawem, lecz także z aktualnym stanem wiedzy.

Wyżej wskazane podmioty w niektórych przypadkach mogą jednak odpowiadać za błędne porady udzielane przez innych użytkowników. Będzie tak, gdy posiadają one wiedzę, że za pomocą ich kanałów (np. forum) udostępniane są treści o bezprawnym charakterze oraz gdy mimo otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze udostępnionych danych, nie uniemożliwili oni dostępu do tych danych odpowiednim organom.

Inaczej wygląda sytuacja twórców internetowych, czyli po prostu autorów danych materiałów. Ci ponoszą już pełną odpowiedzialność za publikowane przez siebie treści. Jednakże i tutaj nie jest to takie jednoznaczne. Jest bowiem wiele zmiennych, których zaistnienie może wyłączać odpowiedzialność.

Porady ogólne – czy można być ich pewnym?

Przejdźmy do porad tworzonych w formie wpisu w social mediach czy artykułu na blogu. Są to treści publikowane dla nieograniczonego grona odbiorców. Zazwyczaj są one ogólne i nie odnoszą się do jakiegoś indywidualnego, prawdziwego stanu prawnego.

Kwestia odpowiedzialności w powyższym przypadku jest mocno sporna. Trudno bowiem winić kogoś, kto dzieli się swoją wiedzą, bez odnoszenia się do okoliczności zaistniałych w sprawie określonego użytkownika, który informację ze wpisu wprowadzi w życie.

Co więcej, większość twórców zabezpiecza się przed jakąkolwiek możliwością poniesienia odpowiedzialności za publikowane nieprawdziwe informacje. Na samym wstępie zaznaczają oni, że treści zamieszczane w ich wpisach są prywatnymi opiniami czy też niewiążącą interpretacją, przez co nie mogą być traktowane jak „specjalistyczne” porady. Dotyczy to wszelkich rodzajów działalności w sieci, tych dotyczących zdrowego trybu życia, zagadnień prawnych czy też wychowania dzieci lub zwierząt.

Nawet jeżeli autor tekstu nie wskaże w jego treści, że są to wyłącznie jego przemyślenia, zostaje jeszcze regulamin. Większość użytkowników sieci nigdy tam nie zagląda, co nie zmienia jednak faktu, że zapisy w nim się znajdujące obowiązują (o ile nie są sprzeczne z prawem). W regulaminach zazwyczaj znajduje się klauzula wyłączająca odpowiedzialność, która wskazuje, że materiały publikowane na stronie WWW nie stanowią profesjonalnych porad, a jedynie poglądy autorów, ich ocenę czy przeświadczenia. Osoby, które zdecydują się z nich skorzystać, robią to na własną odpowiedzialność. Ma to jakiś sens – trudno byłoby bowiem bronić się przed funkcjonariuszem policji twierdzeniem, że „marko681 na forum motoryzacyjnym napisał, że tłumiki w samochodach są niepotrzebne i z tego powodu mandat powinien być wystawiony na niego, nie na właściciela pojazdu, który usunął z niego tłumik”.

Powyższe jasno pokazuje, że nie można wierzyć w we wszystko, co zostało opublikowane w internecie. Zapoznając się z artykułem o tematyce prawnej, po jego przeczytaniu, warto zajrzeć dodatkowo do aktualnej ustawy. Tym bardziej, jeżeli dany tekst był sporządzony lata temu. Czytając w sieci o chorobach, należy traktować takie wpisy jedynie jako wstępne wskazówki i nie rezygnować z wizyty u lekarza, dietetyka czy psychologa. To samo dotyczy innych dziedzin życia. Nigdy nie wiadomo, czy autor wpisu na blogu rzeczywiście jest profesjonalistą, czy też początkującym copywriterem, który treść artykułu przekleił z anglojęzycznych stron WWW lub wygenerował go w aplikacji AI.

Mimo wszystko nie można jednoznacznie stwierdzić, że osoba dokonująca wpisów nieodnoszących się do konkretnej sprawy konkretnego człowieka jest całkowicie bezkarna. W sytuacji, gdy np. kreuje się ona na poważnego znawcę tematu, w którym się wypowiada, utwierdza swoich czytelników (lub widzów – porada może być również w formie wideo), że to o czym pisze, jest prawdą oraz jest potwierdzone wieloma badaniami czy też tak samo wypowiadają się autorytety w danej dziedzinie, jej działanie może być potraktowane jako świadome wprowadzanie w błąd. Wszystko tu jednak zależy od okoliczności, a ostateczna decyzja należy do sądu.

Błędna porada od profesjonalisty

Sprawdziliśmy, jak się sprawy mają z „poradami” rzuconymi w eter, które podejmują temat od strony ogólnej. Co jednak w przypadku gdy porada w sieci zostanie wydana w sprawie indywidualnej, na rzecz zamawiającego, który owo świadczenie opłacił? W takim wypadku poradę należy traktować jako usługę. Indywidualna pomoc udzielona w sieci, niezależnie czy przez prawnika, lekarza, czy trenera personalnego, podlega takim samym prawom, co ta otrzymana w sposób tradycyjny.

Błędne pokierowanie klientem, które doprowadziło do powstania szkody, rodzi odpowiedzialność po stronie podmiotu udzielającego porady.

Podstawy odpowiedzialności należy szukać w Kodeksie cywilnym (kc) w art. 471 (odpowiedzialność kontraktowa). Zlecając usługę w postaci porady, między stronami powstaje stosunek zobowiązaniowy. Zgodnie ze wspomnianym przepisem dłużnik zobligowany jest do naprawienia szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, chyba że niewykonanie lub nienależyte wykonanie jest następstwem okoliczności, za które dłużnik odpowiedzialności nie ponosi. W tym przypadku błędna porada jest tożsama z nienależytym wykonaniem zobowiązania.

Odpowiedzialność kontraktową należy rozumieć jako prawne następstwo uchybienia zobowiązania przez dłużnika (wydającego opinię, udzielającego poradę), które było spowodowane okolicznościami, za które on odpowiada. Jeżeli jednak powstała szkoda jest związana ze sprawą, w której owa porada powstała, lecz nie istnieje tutaj adekwatny związek przyczynowo-skutkowy, tj. porada nie była bezpośrednią lub pośrednią przyczyną powstania szkody, wówczas odpowiedzialność nie powstanie.

Przepis art. 471 kc rodzi po stronie wierzyciela (poszkodowanego) roszczenie o naprawienie szkody, a także w wielu wypadkach pozwala na wysuwanie żądania o zwrot spełnionego świadczenia, tj. zapłaty.

Istnieje również silna koncepcja w piśmiennictwie, zgodnie z którą dłużnik może odpowiadać również za szkody powstałe u osoby trzeciej. Jeżeli osoby działające w zgodzie z profesjonalną poradą czynią szkodę w majątku lub zdrowiu osoby trzeciej, np. członka rodziny czy znajomego, poszkodowany może wysuwać żądania odszkodowawcze wobec podmiotu udzielającego porady.

Jak widzimy, decydując się na poradę online, zleceniodawca tej usługi jest odpowiednio zabezpieczony. Nie ma większego znaczenia, czy pójdzie on do siedziby kancelarii prawnej po pomoc, czy zgłosi się poprzez formularz na stronie internetowej. Tu i tu zasady wykonania usługi są tożsame. Nie ma się zatem co obawiać porad udzielanych online przez sprawdzone i godne zaufania firmy. Tym bardziej że większość zawodów świadczących takie usługi jest zobowiązana do posiadania ubezpieczenia OC. Jest tak w przypadku lekarzy, adwokatów, radców prawnych, doradców podatkowych czy księgowych. Co więcej, powyższe specjalizacje kierują się wewnętrznymi przepisami zawodowymi (kodeksami etycznymi), które wymuszają na nich działanie z jak najwyższą starannością i dbałością o interes klienta. Jeżeli jednak coś nie wyjdzie, zawsze pozostaje odszkodowanie z polisy OC osoby udzielającej porady.

Błędna porada a odpowiedzialność dziennikarska

Na koniec sprawdźmy, jak omawiana kwestia wygląda w przypadku dziennikarzy. Na łamach prasy, również tej internetowej, pojawia się wiele artykułów z poradami dla czytelników. Z reguły pracownicy wydawnictw mają odpowiednie kwalifikacje i wiedzą, co robią. Każdy jednak popełnia błędy i takie mogą pojawić się również na łamach prasy. Tutaj sprawa jest jednak prosta, gdyż reguluje ją ustawa – Prawo prasowe. Przepis art. 37 stanowi, że do odpowiedzialności za naruszenie prawa spowodowane opublikowaniem materiału prasowego stosuje się zasady ogólne, chyba że ustawa stanowi inaczej. Oznacza to, że dziennikarz w pełni odpowiada za treści mogące spowodować powstanie szkód u czytelników w postaci naruszenia dóbr osobistych. Za publikację nieprawdy poszkodowany ma prawo domagać się odszkodowania, zadośćuczynienia, sprostowania, a także zapłaty odpowiedniej kwoty na cel społeczny.

Odpowiedzialność cywilną za szkody spowodowane opublikowaniem materiału prasowego ponoszą osoby, które przyczyniły się do publikacji materiału. Może być to zatem autor tekstu, jego redaktor, jak też wydawca.

Artykuły
Brak wyników.
Więcej artykułów
Wzory
Brak wyników.
Więcej wzorów