Czy osoby żyjące w pojedynkę i bezdzietne małżeństwa zapłacą więcej fiskusowi? W przestrzeni publicznej pojawił się pomysł wprowadzenia tzw. bykowego, czyli dodatkowego obciążenia podatkowego dla tych, którzy nie mają dzieci. Ministerstwo Finansów nie wyklucza takiego rozwiązania, wzorując się m.in. na polityce prorodzinnej Węgier.
Pomysł inspirowany modelem węgierskim
Wiceminister finansów zapowiedział, że jednym z rozważanych kierunków reformy systemu podatkowego jest dostosowanie obciążeń fiskalnych do sytuacji rodzinnej podatnika. Chodzi o to, aby system premiował dzietność, podobnie jak ma to miejsce na Węgrzech, gdzie rodziny z dziećmi korzystają z szeregu ulg, a osoby bezdzietne są wyraźnie mniej uprzywilejowane.
Na Węgrzech kobiety, które urodziły czwórkę dzieci, są całkowicie zwolnione z podatku dochodowego. Tamtejszy rząd od lat prowadzi silną politykę pronatalistyczną, której celem jest odwrócenie niekorzystnych trendów demograficznych. Polska, która również boryka się z malejącą liczbą urodzeń, może pójść tą samą drogą.
Bezdzietni zapłacą więcej?
Choć propozycja nie przybrała jeszcze formy projektu ustawy, pojawiają się konkretne wyliczenia sugerujące możliwy wymiar dodatkowych obciążeń. Bezdzietna osoba zarabiająca minimalną krajową, czyli obecnie 4 666 zł brutto, mogłaby zostać zobowiązana do comiesięcznej dopłaty w wysokości około 455 zł do ZUS. Przy wyższych zarobkach kwoty te odpowiednio rosną. Przy pensji 6 000 zł „bykowe” mogłoby wynosić 585 zł miesięcznie, natomiast przy wynagrodzeniu 8 000 zł sięgało by już 780 zł.
Demografia jako wyzwanie strategiczne
Ministerstwo Finansów uzasadnia te rozważania koniecznością przeciwdziałania kryzysowi demograficznemu. Coraz mniejsza liczba urodzeń przekłada się bowiem bezpośrednio na sytuację finansów publicznych, ponieważ mniej pracujących obywateli oznacza większe obciążenie dla systemu emerytalnego i zdrowotnego. Stąd nacisk na premiowanie rodzin wielodzietnych, które w przyszłości będą stanowić „trzon systemu”.
Nowy podatek dla singli i bezdzietnych - co dalej?
Na razie nie ma mowy o konkretnych terminach czy projektach ustaw. Jeden z wiceministrów podkreśla, że są to jedynie propozycje analizowane przez resort i zapowiedział szerokie konsultacje społeczne, jeśli temat trafi do agendy legislacyjnej.
Mimo braku konkretów, już teraz wiele osób z niepokojem śledzi rozwój sytuacji. Wprowadzenie takie podatku byłoby jedną z najbardziej kontrowersyjnych zmian w polityce społecznej ostatnich lat.