W okresie kryzysu gospodarczego niezmiernie trudno jest zadbać o dobrą atmosferę w miejscu pracy. Pracownicy nie są pewni swej przyszłości i nieufnie przyjmują zapewnienia ze strony zarządu, że nic nie grozi ich miejscom pracy. W takich warunkach bardzo często pojawiają się plotki dotyczące sytuacji firmy, które rozprzestrzeniają się po biurowych korytarzach z zaskakującą prędkością. Sytuacja taka negatywnie wpływa nie tylko na atmosferę w miejscu pracy, ale i na efektywność pracowników.
Plotki - zwolnienia, cięcia pensji...
Plotki szerzące się w miejscu pracy mogą dotyczyć kilku kwestii. Oczywiście najbardziej istotną z nich są przewidywane przez dyrekcję zwolnienia. Wśród pracowników pojawia się wtedy pytanie: kogo będą zwalniać? Czy będą likwidowane całe działy, a co za tym idzie - wszystkie miejsca pracy, czy też raczej redukcję etatów odczują tylko niektóre, wybrane osoby? Jeśli tylko niektóre osoby, to kto będzie decydował o ich doborze? W takiej sytuacji, aby nieco „oczyścić” atmosferę, dyrekcja firmy powinna jak najwcześniej określić kryteria, jakimi będzie się kierować przy ocenie pracowników.
Zwolnienia to oczywiście najczarniejszy scenariusz, który dotyka - przynajmniej na razie - stosunkowo niewielu osób w Polsce. O wiele więcej pracowników musi się liczyć z ograniczeniami dotyczącymi wynagrodzeń. Szczególnie dotkliwie dotyczy to osób, dla których premie, dodatkowe pensje (tzw. "trzynastki") i nagrody stanowią ważną cześć dochodów. Tak jest zwłaszcza w sferze budżetowej, w której pensja podstawowa, a więc część najtrudniejsza do ograniczenia, jest bardzo niska – zauważa Małgorzata Majewska, ekspert portalu monsterpolska.pl. Pracownicy liczą więc na dodatkowe elementy uposażenia, które niestety bardzo łatwo odebrać bądź mocno ograniczyć. Nic więc dziwnego, że korytarze licznych urzędów od miesięcy już huczą od plotek dotyczących przewidywanych cięć w premiach.
Sytuacja niepewności - czy i my będziemy zwalniać?
Charakterystyczne jest to, że kryzys gospodarczy wpływa negatywnie na atmosferę pracy nie tylko w firmach, które są rzeczywiście zagrożone. Poczucie zagrożenia jest także mocno odczuwalne w innych przedsiębiorstwach, cieszących się dobrą kondycją finansową, ale należących do tej samej, dotkniętej kłopotami branży. Ich pracownicy głośno zastanawiają się nad tym, kiedy i nad ich firmę nadciągną „czarne chmury”.
W interesie całego przedsiębiorstwa jest, aby taką niebezpieczną dla firmy sytuację jak najszybciej zakończyć, nie jest to jednak łatwe. Niezmiernie trudno jest z takimi pogłoskami walczyć. Pracownicy firmy, w której szerzy się katastroficzna plotka, nie uwierzą w oświadczenia zarządu. Co więcej, im bardziej gorliwie i częściej dyrekcja będzie zapewniała, że kondycja firmy jest świetna i nic jej nie grozi, tym bardziej podejrzane będzie się to wydawać w oczach szeregowych pracowników – zapewnia Małgorzata Majewska, ekspert portalu monsterpolska.pl.
Reakcja na plotki
Postawy wobec dochodzących zewsząd plotek o złej sytuacji firmy mogą być różne. Niektórzy pracownicy zareagują na nie zwiększonym wysiłkiem, kierując się poczuciem lojalności wobec firmy oraz troską o swoje miejsca pracy. Dotyczy to zwłaszcza małych, kilku- bądź kilkunastoosobowych firm, w których każdy pracownik doskonale zna wszystkich swoich kolegów i ich rodziny i wie, czym się zajmują. Może to dawać dodatkową motywację w staraniach o uratowanie wspólnych miejsc pracy – zaznacza Małgorzata Majewska. Zwłaszcza w przypadku małych przedsiębiorstw może to odnieść pewien skutek – jeden wyjątkowo dobry kontrakt może im pozwolić przetrwać najgorszy okres.
W przypadku większych firm starania jednego pracownika, np. handlowca, raczej nie uratują całego przedsiębiorstwa, dlatego też trudniej jest zmobilizować pracowników do przyjęcia postawy „wszystkie ręce na pokład”. Zamiast mobilizacji do dodatkowych starań pojawia się raczej postawa zniechęcenia i negacji, a także plotka dotycząca stanu finansowego firmy czy planów dyrekcji dotyczących zwolnień.
Zgodnie z opinią wielu osób krążące plotki o planowanych zwolnieniach raczej odbierają im motywację do pracy, zamiast mobilizować do intensywnej pracy i do wykazania się przed przełożonymi. Jest tak między innymi dlatego, iż decyzje o zwolnieniach podejmowane są bardzo często bez analizowania wyników pracy danej osoby. Decyzją zarządu korporacji, podejmowaną poza granicami kraju, likwidowane są całe działy przynoszące straty bądź dochodowe, ale nie mieszczące się już w strategii firmy. Nie ma wtedy znaczenia, czy dana osoba dobrze czy źle wywiązywała się ze swoich obowiązków. W takiej sytuacji trudno o poczucie, że np. poświęcając swój wolny czas na pracę w nadgodzinach cokolwiek można zmienić. Trudno także oczekiwać dużej motywacji do pracy od strony pracownika banku, który właśnie dowiedział się, że jego firma ma np. 20 miliardów dolarów strat i w innych krajach zwolniła po 50 % pracowników, likwidując całe działy zajmujące się określonym typem usług bankowych – twierdzi Małgorzata Majewska.
Wiele osób w firmach planujących zwolnienia (bądź takich, które są tylko o to podejrzewane) przyjmuje zatem odmienną taktykę. Zamiast poświęcać czas i energię na swoją obecną pracę, zajmują się raczej poszukiwaniem kolejnego miejsca pracy, argumentując to tym, że starają się „wyprzedzać fakty”. Oczywiście to, czy mają taką realną możliwość, zależy od ich kwalifikacji oraz ogólnej sytuacji w danej branży. Najbardziej wykwalifikowani pracownicy, z doskonałymi CV, raczej nie będą mieć większych problemów z szybkim znalezieniem pracy. Osoby z mniejszymi kompetencjami są bardziej uzależnione od koniunktury panującej na rynku pracy.
Konflikty między pracownikami oraz między pracownikami a zarządem są najgorszą rzeczą, jaką może się przydarzyć w firmie, co do której krążą plotki o jej kłopotach. W takiej sytuacji nieuchronnie pojawiają się oskarżenia i nieufność. Pracownicy zakładają, że ich koledzy wkradają się w łaski przełożonych, aby utrzymać swoje miejsca pracy. Szeregowi pracownicy mają poczucie, że ich przełożeni niewystarczająco się starają, aby uratować firmę – ocenia Małgorzata Majewska. Z kolei dyrekcja może zakładać, że pracownicy powinni więcej i wydajniej pracować – ale niekoniecznie za wyższe wynagrodzenia. Jeśli taka sytuacja nie zostanie wyjaśniona, np. przez zdecydowaną informację ze strony kierownictwa, to ewentualne plany naprawcze będą wdrażane z dużymi problemami.
Po co się denerwować? Praca to nie wszystko...
Inną, często spotykaną reakcją na krążące plotki o zwolnieniach bądź na rzeczywiste zwolnienia jest swoiste „przewartościowanie postaw”. Osoby, dla których do pewnego momentu kariera była najważniejsza i były gotowe poświęcić wiele dla firmy, zauważają, że ważne są również inne rzeczy, takie jak rodzina czy rozwój osobisty. „Skoro i tak to, czy będę miał pracę, czy nie, nie zależy ode mnie, tylko od jakiegoś dyrektora, którego nawet nie znam, to może lepiej zająć się czymś, co jest ważne dla mnie?”. Pod wpływem takiego myślenia wiele osób decyduje się na długo odkładane założenie rodziny bądź...założenie własnej firmy – podsumowuje Małgorzata Majewska.
Autorka: Małgorzata Majewska, ekspertka monsterpolska.pl