Prowadzenie nowoczesnej firmy nierozerwalnie wiąże się dziś z zadbaniem o jej obecność w sieci. Czy wystarczy jednak po prostu stworzyć firmową stronę lub witrynę e-sklepu korzystając z platform e-commerce? Otóż nie, bowiem popularność rozwiązań sieciowych w naturalny sposób wykreowała pokaźną listę potencjalnych zagrożeń, która zaczyna się od działań nieuczciwej konkurencji, a kończy na kradzieży domeny. Jak zatem chronić swój biznes w Internecie?
Wymagania nowoczesności, potrzeba bezpieczeństwa
W świecie postępującego rozwoju technologicznego koniecznością w biznesie staje się posiadanie strony internetowej. Wynika to z tego, że konsumenci coraz częściej rezygnują ze sklepów stacjonarnych na rzecz zakupów w sieci. Dodatkowo, sytuacji sprzyja zmieniająca się świadomość społeczeństwa, które odważniej podchodzi do tematów związanych z Internetem. Nikomu nie straszne są już zwroty niedobranych butów czy za luźnych spodni. Ponadto, sami przedsiębiorcy rezygnują z założenia sklepu stacjonarnego, funkcjonując jedynie w Internecie. Nie jest to zadziwiające biorąc pod uwagę fakt, że ciekawy layout i przejrzystość strony, zachęcają potencjalnych klientów do przeglądania produktów i dokonywania zakupów.
Mając na uwadze powyższe, można stwierdzić, że wykupienie domeny internetowej jest oczywistym krokiem niemal każdego przedsiębiorcy i stanowi odpowiedź na zmieniające się trendy rynkowe. Jednak, mimo swoich zalet, należy pamiętać, że funkcjonowanie w sieci niesie ze sobą pewne ryzyko. Przedsiębiorca posługujący się stroną internetową narażony jest na atak tzw. piratów lub trolli domenowych, którzy czerpią korzyści z cudzej pracy. W związku z tym, jakie działania należy podjąć by chronić swoją stronę internetową i czy w ogóle warto jest myśleć o takiej ochronie?
Własność domeny internetowej
Na wstępnie należy przybliżyć kilka kluczowych kwestii związanych z wykupieniem domeny internetowej. Bardzo często możemy spotkać się z wyrażeniem „właściciel domeny” w odniesieniu do osoby, która z takiej domeny korzysta. Jest to jednak błędne określenie, ponieważ samo zarejestrowanie domeny internetowej, nie czyni nikogo jej właścicielem, a jedynie gwarantuje wyłączne korzystanie z niej przez ustalony z pośrednikiem czas. W tym miejscu warto przywołać wyrok sądu apelacyjnego w Katowicach (I ACa 272/06), który o określeniu „właściciel domeny” wypowiedział się następująco:
[…] chybione jest mówienie o "własności" domeny internetowej, gdyż prawo własności w znaczeniu cywilistycznym, którego treść wyznacza art. 140 k.c., odnosi się do rzeczy, jakimi domeny internetowe nie są i szerzej, ze względu na zamknięty katalog dóbr niematerialnych chronionych prawami bezwzględnymi, iż brak jest w prawie polskim przepisów, z których wynikałoby, że skutkiem rejestracji nazwy domeny internetowej jest nabycie przez dysponenta wyłącznego prawa korzystania i rozporządzania domeną.
Zatem ze względu na to, że domena internetowa nie jest rzeczą, nie możemy mówić o prawie własności przysługującym osobie, która z danej domeny korzysta. Trafniejsze byłoby określenie, że taka osoba domenę niejako „wypożycza”, nie staje się jednak jej właścicielem.
Jeśli nie właściciel to kto?
Przyjmuje się, że w kontekście domen internetowych powinno mówić się o dysponencie nazwy domeny internetowej lub o abonencie. Dysponent zawiera umowę z rejestratorem (operatorem), którą uznaje się za umowę o świadczenie usług w rozumieniu art. 750 k.c. Wszelkie prawa i obowiązki dysponenta są w niej określone. Dysponent, mimo że korzysta z domeny przez określony czas, nie nabywa do niej żadnych praw. W związku z tym, jeśli umowa rejestracji i utrzymywania domeny nie zostanie odnowiona we właściwym czasie, to wygasa i ustaje możliwość używania domeny.
W przedstawionej powyżej sytuacji każdy może zarejestrować sobie wolną nazwę, ponieważ będzie ona dostępna dla każdego użytkownika. Brak przysługującego prawa własności nie jest jednak niczym złym dla dysponenta, ponieważ przysługuje mu wiele innych uprawnień, które precyzuje umowa z operatorem. Należy jednak pamiętać, żeby umowę zawrzeć z zaufanym podmiotem, co znacznie zminimalizuje wszelkie ryzyko.
Nie tylko przywileje, czyli o co musi zadbać dysponent?
Rola dysponenta nie ogranicza się jedynie do uprawnień, ale wiąże się także z pewnymi obowiązkami. Przede wszystkim, to na dysponencie ciąży obowiązek sprawdzenia czy rejestrowana domena nie narusza obowiązujących przepisów lub praw osób trzecich. Rejestrator nie dokonuje badania czy zawierając lub wykonując umowę abonent nie narusza tych praw. Ponadto, zawarcie umowy nie oznacza przyznania abonentowi jakichkolwiek praw związanych z nazwą domeny, poza tymi wynikającymi wyraźnie z umowy.
Dodatkowo, jeżeli adres strony internetowej narusza prawa osób trzecich to rejestrator przerzuca na abonenta odpowiedzialność z tytułu naruszeń. Należy również zaznaczyć, że dysponent musi zapewnić, że nazwa domeny nie będzie wykorzystywana do rozpowszechniania złośliwego oprogramowania, zarządzania botnetami ani do phishingu.
Od kogo możemy wykupić domenę?
Wiemy już, że po jednej stronie umowy stoi dysponent, a po drugiej rejestrator. Dysponentem jest osoba, która chce korzystać z danej domeny internetowej, natomiast rejestratorem jest podmiot uprawniony do rejestracji i utrzymywania domen. W celu zgłoszenia domeny z rozszerzeniem „.pl” zwrócilibyśmy się do NASK, czyli do Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej. Obecnie NASK „przeniósł” kompetencję rejestracji domen na operatorów, którzy muszą spełniać określone warunki programu partnerskiego i są przez NASK akredytowani. Zatem, możemy powiedzieć, że właśnie do od tych operatorów wykupujemy domenę.
Grożące naruszenia
W tej kwestii możemy wyróżnić dwie sytuacje - kiedy to abonent naruszył prawa osoby trzeciej, rejestrując domenę internetową lub kiedy to prawa dysponenta zostały naruszone. W pierwszym przypadku według regulaminu NASK spór będzie rozpatrywany przed sądem polubownym lub sądem powszechnym. Drugi przypadek jest już trochę bardziej skomplikowany. Dzieje się tak ze względu na to, że wachlarz naruszeń jest rzeczywiście szeroki, a oszustwa domenowe stają się w Polsce coraz bardziej popularne.
Doskonałym przykładem naruszenia jest Cyberwildcatting, czyli rejestracja jak największej ilości domen, zawierających atrakcyjne dla przedsiębiorców słowa, które w przyszłości mogłyby zostać zarejestrowane jako znaki towarowe. Celem tzw. trolli jest odsprzedanie domeny internetowej osobie, która chciałaby ją zarejestrować. Niejeden przedsiębiorca gotów jest zapłacić odpowiednią cenę, a dla cyberprzestępców jest to łatwy i szybki zarobek.
Zdaje się jednak, że łatwiejszą metodą jest Cybersquatting. Mechanizm działa podobnie jak w przypadku Cyberwildcattingu, jednak na znacznie mniejszą skalę. W tym przypadku następuje rejestracja domeny internetowej, której nazwa brzmi niemal identycznie jak nazwa przedsiębiorstwa, nazwisko osoby fizycznej czy pseudonim, które nie zostały jeszcze zarejestrowane. Tutaj również trolle domenowe nakierowane są jedynie na zysk – proponują wykupienie danej domeny pod groźbą przekazania jej konkurencji.
Ciekawą kwestią jest także Cybersmearing. Słowo to składa się m.in. z wyrażenia „smearing”, które oznacza oczernianie, obsmarowywanie kogoś. W związku z tym, z dotychczas wymienionych naruszeń może być ono najbardziej niebezpieczne dla wizerunku firmy. Praktyka ta często polega na dodaniu do znaku towarowego słowa „sucks”, czyli „do bani”, „beznadziejne”. Przykładem może być zarejestrowanie w Stanach Zjednoczonych domeny o nazwie „wal-martsucks.com”, co miało wykpić i ośmieszyć markę Walmart.
Czy warto chronić domenę internetową i w jaki sposób to zrobić?
Mając na uwadze powyższe, nie jest więc niczym zadziwiającym, że dysponent domeny internetowej będzie chciał ją chronić. Najlepszym i najczęściej wybieranym sposobem ochrony jest rejestracja domeny jako znaku towarowego. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj słowny znak towarowy, ponieważ to właśnie on zapewnia bezwzględną i najszerszą ochronę. Należy jednak pamiętać, że nie będziemy w stanie zarejestrować słownego znaku towarowego, który nawiązuje do oferowanych przez nas produktów lub usług. Przykładowo, Urząd Patentowy nie zezwoli na rejestrację nazwy „zielone-kubki.pl”, jeżeli na stronie internetowej sklepu oferowanym produktem będą właśnie zielone kubki. Taka nazwa ma charakter ogólnoinformacyjny i nie może być podstawą do odróżnienia produktów innych przedsiębiorców.
W związku z tym, jeżeli jesteśmy zainteresowani rejestracją słownego znaku towarowego warto jest zastanowić się nad bardziej fantazyjną nazwą, która nie będzie odnosiła się do konkretnego towaru czy usługi. Przed decyzją o rejestracji należy również sprawdzić, czy jakiś inny przedsiębiorca nie zarejestrował już znaku przed nami. Jeżeli zauważymy, że nazwa, którą chcieliśmy zarejestrować, jest już chroniona, będziemy musieli liczyć się z wymyśleniem innego oznaczenia. Przy czym oznaczenie to musi dotyczyć tego samego zakresu działalności, którą sami oferujemy. Jeżeli bowiem działamy w innej branży, rejestracja podobnej czy takiej samej nazwy nie powinna stanowić problemu. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ochrona znaku towarowego nie ma charakteru absolutnego. Świetnym przykładem jest marka Apple. Większość ludzi kojarzy to przedsiębiorstwo i mogłoby w kilku zdaniach opisać jego działalność. Apple zarejestrował słowny znak towarowy, dlatego nie można korzystać z tej nazwy, chyba że jest się przedsiębiorcą, który ma zupełnie inny zakres działania.
Inaczej wygląda sytuacja odnośnie znaku słowno-graficznego, czyli logo zawierającego daną nazwę. O ile znak słowny nie zostanie zarejestrowany jeżeli jest opisowy, tak problem ten nie wystąpi przy znaku słowno-graficznym. Jednak, znak słowno-graficzny nie zawsze zapewni ochronę domeny internetowej. Jeżeli przedsiębiorstwo korzystające z nazwy domeny „zielone-kubki.pl” zarejestruje logo „zielone-kubki”, nie oznacza to, że nikt inny nie będzie mógł korzystać z nazwy domeny podobnej czy takiej samej. Niemniej, warto zastanowić się nad rejestracją znaku słowno-graficznego z tego względu, że konkurencja nie będzie mogła posługiwać się logotypem rażąco podobnym.
Podsumowanie
Jeżeli nie chcemy, aby poczynione przez nas nakłady na stronę internetową zostały wykorzystane przez osobę nieuprawnioną, jak najbardziej powinniśmy zastanowić się nad ochroną domeny internetowej. Najlepszym sposobem ochrony będzie zabezpieczenie znaku słownego, aczkolwiek nie należy tym samym zapominać o rejestracji znaku słowno-graficznego, które gwarantuje ochronę warstwy graficznej. Warto pamiętać, że rejestrując domenę internetową nie stajemy się jej właścicielem, a jedynie niejako „wypożyczamy” domenę na określony czas. Ponadto, przy kupnie domeny należy zwrócić szczególną uwagę na to, czy operator jest akredytowany przez NASK, w celu uniknięcia niepotrzebnego ryzyka.
Marcin Staniszewski, Radca Prawny,
Kancelaria RPMS Staniszewski & Wspólnicy